Sobota, 12 lipca 2008
Odlot z Warszawa godz. 12:10 - Lot W6 435
Opłata manipulacyjna 15 PLN
Sprzęt sportowy 108 PLN
Opłata za bagaż 27 PLN
Podatki i opłaty lotniskowe 63 PLN
Łączna cena 214 PLN
przylot do Mediolanu godz. 14:10 + stałe opóźnienia tanich linii lotniczych
Rozpakowanie naszych bagaży
na lotnisku w Bergamo poszło bardzo sprawnie
PIERWSZY DZIEŃ – 48.81 km
Przez cały przejazd przez Włochy posługiwaliśmy się mapami będącymi wydrukiem satelitarnych zdjęć z programu Google Earth.
Po drobnych problemach z ustaleniem naszej pozycji na mapie udało się rozpocząć wyprawę. Z lotniska przez Orio al Serio ulicami Via Europa i Via Vittorio Gasparini pojechaliśmy do Seriate i dalej przez Portico, Bolgare w kierunku Telgate. Zdjęcia satelitarne z wysokości 4.22 km choć bardzo dokładne nie zawsze można odczytać ze wszystkimi szczegółami. Podczas przejazdu najkrótszą trasą ulicami Palazzolo sull'Oglio okazało się że jedna z ulic na naszej mapie to ... schody
Kolejne „oszustwo” satelity było jeszcze większe ale o tym napisze w trzecim dniu.
To co widziałem po drodze dostarczało niezapomnianych wrażeń.
Zarówno architektura
jak i spotykani ludzie
wszystko było inne niż na moich polskich trasach
Zaczęło się ściemniać, rozszalała się burza co chwile rozjaśniając niebo piorunami – ale na szczęście przeszła obok. Dojechaliśmy do Adro i tu zatrzymaliśmy się na noc
...........................................................................
DRUGI DZIEŃ – 134.18 km
Rozpoczynamy od śniadania w Rovato. Bar przy stacji benzynowej – włosi też jedzą tu śniadanie, zamawia espresso i rogalik czytają gazetę i jadą dalej. My zamawiamy wrzątek przygotowujemy nasze śniadanie potem pijemy espresso, nie czytamy gazet i jedziemy przez Ospitaletto w kierunku Verony.
Ciekawe że gdy pytaliśmy o drogę zawsze kierowano nas na obwodnice miast
Podświadomie jednak wiedzieliśmy by jechać przez centra dzięki czemu udało się zobaczyć wiele ciekawych i zabytkowych miejsc jak np. w miejscowości Brescia przy ulicy Via Dei Musei
Pogoda świetna ( taka będzie się utrzymywać przez całe Włochy, Słowenię aż do samego Wiednia ) Widoki super
Stan dróg bez zarzutu: dobry asfalt i szerokie pobocza chociaż nie uniknęliśmy przebitych dętek
ale 3 defekty na całej trasie w dwóch rowerach to naprawdę niewiele
Wjeżdżamy do Verony
Jedziemy wąskimi uliczkami
i przez place
Na jednej z tych uliczek spotkaliśmy przegubowy autobus komunikacji miejskiej. Na innych restauracje zajmują całą szerokość uliczki
w jednej z nich zatrzymaliśmy się na obiad

Zabytki Verony jej zamki
mosty
Koloseum
musimy to wszystko zostawić i jechać dalej. Jakieś 15 km dalej w Caldiero zatrzymujemy się na nocleg
..........................................................................
TRZECI DZIEŃ – 123,21 km
W San Bonifacio zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku Longara.
Parkujemy rowery
i idziemy na śniadanie.
Google Earth pokazał nam duże jezioro Lago di Fimon otoczone wzgórzami lasów. Wybraliśmy najkrótszą drogę i jedziemy przez wioski
mniej uczęszczanymi drogami. Nie ma tu już ciężarówek są natomiast malownicze tereny z winnicami
Niestety satelita znów nas oszukał - nie zauważył że na tej drodze nie ma tam asfaltu
Teraz mamy 2 km pod górę kamienistą drogą
nie da się nią jechać, nawet z trudem prowadziliśmy rowery.
Wszystko wskazuje
Że to nie jest trasa dla rowerów
Po dotarciu na szczyt droga wreszcie prowadzi w dół – bardzo się z tego cieszymy
Ujęcie wody koło Villa Fimon
to świetne miejsce na posiłek i orzeźwiającą kąpiel
Przejeżdżamy koło jeziora, wracamy na główna drogę i zwiększamy prędkość jazdy.
Mijamy Grumolo delle Abbadesse, Campo San Martino, Cittadella i w niecałe 3 godziny robimy ponad 70 km
W Istranie po wizycie w pizzerii
zatrzymujemy się na nocleg
………………………………………………..
CZWARTY DZIEŃ – 178,38 km
Dziś według planu opuszczamy Włochy i wjeżdżamy na Słowenie ale to oznacza trasę długości 180 km. Równe proste drogi, szerokie pobocza, gładki asfalt. Stajemy tylko w celu ochłodzenia organizmów
i zatankowania wody.
Obsługa w barach jest bardzo uprzejma i miła. Chętnie nalewają zimnej wody do bidonów albo podają wrzątek do przygotowania zupki chińskiej z Radomia.
Jedziemy przez Treviso, Oderzo, Portogruaro.
W Ronchi dei Legionarii skręcamy w stronę Gorizia gdzie przekraczamy granice ze Słowenią.
Tutaj zastaje nas zachód słońca
jeszcze ok. 15 km i zatrzymujemy się na nocleg.
…………………………………………………..
PIĄTY DZIEŃ – 130.18 km
Od rana znów pod górę
potem ostro w dół i zasłużona chwila odpoczynku
Parę godzin ostrej jazdy i kolejny punkt na mapie naszej trasy rowerowej
Ljubljana to malownicze zabytkowe miasto.
Może ktoś tu zamieni się z nami na rowery
Jemy pizze
i ruszamy dalej.
Przy wyjeździe z Ljubljany niespodzianka, zwykła wąska wylotówka praktycznie bez pobocza i zakaz wjazdu rowerów.
Okazało się ze równolegle do niej biegnie świetna trasa rowerowa
na której mijamy innych rowerzystów
ale jadących bez obciążenia które przypięte jest do naszych rowerów
Zobaczcie sami jak się wtedy jechało ...
Znów wjeżdżamy na drogę lokalną która przepięknie wije się wzdłuż rzeki Savy
Zaczyna nam brakować czasu który z przyjemnością trwoniliśmy w Ljubljanie – postanawiamy więc w Zagorje ob Savi wsiąść do pociągu i podjechać do Mariboru gdzie znajomi czekają z kolacją i pierwszym prawdziwym noclegiem od Mediolanu.
……………………………………………………….
DZIEŃ SZÓSTY – 133,33 k
Dziś będziemy korzystać z przynależności do strefy Schengen
Nasz trasa rowerowa prowadzi przez miejsce gdzie graniczą ze sobą Słowenia, Węgry i Austria.
Najpierw wjeżdżamy do Austrii zaraz potem znowu do Słowenii gdzie zatrzymujemy się na obiad
Po wjeździe na Węgry
Po wjeździe na Węgry jedziemy do Szentgotthárd ale nie najkrótszą drogą tylko odbijamy w prawo na oznakowaną trasą rowerową R1. Trochę trudniej i kilkanaście kilometrów dalej ale warto. Znów jesteśmy w Austrii jedziemy w kierunku Güssing
gdzie jemy kolacje, potem jeszcze 15 km i czas na nocleg
…………………………………………………………
DZIEŃ SIÓDMY – 153.09 km
Rano mieliśmy gości
Przybiegły zające popatrzeć
jak sprawnie i szybko skleja się dętkę w rowerze
Dziś naszym celem jest Wiedeń a to ponad 150 km
Dobre drogi
pozwalają osiągnąć niezłą prędkość choć nawet w Austrii nie wszędzie mają asfalt
Malownicze krajobrazy i stare warowne zamki stają się już normę
Jeszcze tylko mycie roweru
i zjeżdżamy do Wiednia na nocleg
…………………………………………………………
DZIEŃ ÓSMY - 85.79 km
Pierwszy raz pojawia się deszcz.
Przed wyjazdem z Wiednia odwiedzamy znaną nam Asia Restaurant przy ulicy Grundäckergasse 38
Przed nami jeszcze długa droga musimy się więc dobrze posilić.
Po takim obiadku nawet jazda w deszczu nie stanowi problemu
Przez Wiedeń jedziemy ulicami Favoritenstr. do centrum i Praterstr wjeżdżamy na most na Dunaju
a następnie przez Donaustadt aż do promowej przeprawy na granicy ze Słowacją w Angern an der March
Deszcz na chwile zostawił nas w spokoju – wykorzystujemy to zwiększając prędkość. Najpierw Záhorská Ves potem Jakubom i Malacky. Tu znajdujemy jakiś bar – towarzystwo ogląda mecz, chłodząc emocje piwem. Znajdujemy stolik na zewnątrz, dobrze że pod dachem bo deszcz znów sobie o nas przypomniał. Po kolacji szykujemy się do spania – to była bardzo mokra noc.
……………………………………………………………………………
DZIEŃ DZIEWIĄTY - 106.8 km
Próbujemy znaleźć suche rzeczy. Na szczęście z nieba już się nie leje – zaczynamy więc jazdę.
Plavecký Peter to miejsce gdzie jemy śniadanie nie jest jednak ciepło
Plantacje słoneczników przypominają że słońce istnieje.
Jedziemy jeszcze 40 km i w Myjavie postanawiamy wsiąść do pociągu.
Konduktor znajduje na fajne połączenie, dwie szybkie przesiadki i jesteśmy w Trstenie.
Opłata za przewóz rowerów śmiesznie mała
Po drodze mijamy Oravský Podzámok
przypomina że granica już blisko.
Mijamy Hladovke - słońce schowało się za Babią Górą
Jeszcze Suchá Hora i 20 km do Zakopanego. Dzwonie do domu zamawiam kolacje i suchy nocleg
Pobierz plik z mapą całej trasy
do wyświetlenia w programie Gogle Earth